sobota, 31 marca 2012

Niech los zawsze wam sprzyja - Czyli Igrzyska Śmierci


Chciałabym wam przedstawić moją ulubioną serie.

Tytuły:
I-Igrzyska Śmierci
II-W Pierścieniu Ognia
III-Kosogłos
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzinna
Ilość stron:
I-350
II-358
III-370


A więc Igrzyska czas zacząć....
I Na miejscu dawnej Ameryki Północnej jest państwo o nazwie Panem. Na Panem składa się 12 odystryktów i imponującego rozwojem techniki Kapitolu. Kiedyś było 13 dystryktów lecz jak wybuchło powstanie przeciw tamtejszej władzy Kapitol chcąc ukarać dystrykty doszczętnie zniszczył 13 i zaczął organizować Głodowe Igrzyska. Polegały one na dostarczeniu dwójki dzieci od 12 do 18 lat , chłopaka i dziewczynę aby walczyły na śmierć i życie z innymi uczestnikami. Wygrać mogła tylko jedna osoba.
Dalej każdy zna historie:
Katniss w zamian za swoją 12 siostrę Prim  bierze udział w Igrzyskach razem z wylosowanym Peetą Mellark. Ich strategią do zaskarbienia sobie sympatii jest udawanie pary.
No to koniec części teoretycznej. ;)
W II tomie jest tyle samo zwrotów akcji co w I. Jednak III według mnie jest najsłabszy. Nie mogę wam opisać II i III ponieważ zdradziła bym całą historie. Nawet nie wiecie jak bym chciała!

 Co do bohaterów to moim ulubionym jest oczywiście Peeta! Katniss też nie pogardzę ale czasami mam jej naprawdę dość! Na przykład w jaki sposób traktowała Peete. Gale- jakoś do mnie nie trafia, Prim-w następnych częściach że tak powiem się ,,rozkręca''. Effie w powieść jest świetna.
A co z filmem? Pewnie się zastanawiacie.Najlepszy jaki mógł by być stworzony na podstawie książki!Te 2 godziny mijają tak  że prawie się ich nie zauważa i wręcz przeciwnie człowiek chce powiedzieć to koniec? tak krótko?;)
Obsada genialnie dobrana, są w niej perełki takie jak Josh Hucherson-Peeta . Oczywiście jest też ktoś z Hollywood Stanley Tucci-
Caesar Flickerman i wielkie zaskoczenie w roli Cinny muzyk Lenny Kravitz. Ogólnie film jest tak dobry że idę za 2 godziny drugi raz. Moim zdaniem film i książka to arcydzieła. Każdy kto się waha czy iść na film? albo czy kupić książkę? Odpowiadam i to i to. WARTO.
Na blogu mam zamiar zrobić zakładkę gdzie będą obrazki i informacje na temat Igrzysk.Uprzedzam gwarantowane nie przespane noce z pytaniem co za chwile się wydarzy? I jak skończycie tez tak będzie.
Happy Hunger Games- i kilka obrazków.





                          I 2 najlepsze piosenki z filmu obie Taylor Swift.

 link na mojego bloga; http://overtherainbow-podrugiejstronieksiazk.blogspot.com/
i na bloga którego warto wejść :http://www.siedmiogorogrod.blogspot.com/
Bardzo zależy mi na obserwatorach więc jeżeli podobają wam się recenzje to proszę o dodawanie.

W tej notce i o filmie  było i o książce i o  muzyce jak połączenie wam się podobało?

15 komentarzy:

Paula90Febo pisze...

Też uwielbiam...
Paula90Febo

Unknown pisze...

ja mam zamiar iść do kina na ten film ;)

coca-eyes pisze...

też pójdę do kina ale zmienisz adres bloga coco-carmel na http://coco-carmels.blogspot.com sorki że znowu proszę o zmianę.. zmieniać..


zuza19994

MissMartyna1811 pisze...

Może póje na film w kinie .

Candy pisze...

Hah też idę na to do kina :3

Elale21 pisze...

Moja ulubiona seria! Uwielbiam je całym sercem, duszą, umysłem i mocą. Głównie ze względu na dobrą, wciągającą akcję, oryginalne pomysły i mistrzowski warsztat pisarski pani Collins.
Co prawda nie zgadzam się z tym, że trzeci tom - "Kosogłos' - jest najsłabszy, bo to moja ulubiona część, ale jak kto woli. Ważne by się nie zniechęcać i doczytać do końca, bo zakończenie jest wspaniałe.
Co do filmu, zdecydowanie oddaje treść, klimat i przesłanie książki, ale wiadomo, że oryginał zawsze jest lepszy. ;)
Muzyka filmowa dobra, akurat za tymi podanymi pozycjami nie przepadam, polecam poszperać, jest parę perełek. (The Decemberists, Arcade Fire, Kid Cudi, Maroon 5)


Jeśli ktoś nie czytał - pędem do księgarni. Pozycja OBOWIĄZKOWA.

Anonimowy pisze...

Jedna z najlepszych i moich ulubionych serii ;) Igrzyska są cudowne. Pierwszą część próbowałam dwa razy czytać, bo jakoś z początku mnie nie przekonywała ta książka do siebie, ale się zmusiłam i jestem z tego zadowolona, bo jak już ta książka mnie wciągnęła, to się oderwać od niej nie mogłam i zamiast się uczyć, po nocy z nią siedziałam ;) Pierwszą część czytałam jakieś 1,5 roku temu. Gdy polecałam tą książkę znajomym to jakoś nikt się nią nie zainteresował, ale teraz, gdy na ekrany kin wyszedł film, od razu pokochali Igrzyska, co jest dosłownie rozwalające ;) Hmm... sama nie wiem, która część jest najlepsza. Trudno mi wybrać, cała trylogia jest świetna. Co filmu na razie jeszcze go nie widziałam.

angelika pisze...

super byłam dzis na tym filmie super kocham too

Angelika.1999

Nesta pisze...

Muszę przeczytać! Obejrzę później ;)
Szczerze mówiąc, pogubiłam się w twojej recenzji czytając o bohaterach ;p I nie mam pojęcia co to jest dystrykt ;p Ale poza tym to napisane jest dość dobrze :)

Kinia1718

julcia_tam pisze...

Jakoś nie lubię tej serii

itsmeakame pisze...

Dzięki za opinie!

Anonimowy pisze...

Mam zamiar przeczytać książkę a potem obejrzę film. Nie popełnię znów tego błędu co z "Harrym Potterem". Mam nadzieję, że seria będzie równie dobra co "Harry Potter". Bo tej serii nic dla mnie nie przebije! ♥

Anonimowy pisze...

Czytam III część :D

itsmeakame pisze...

Do Wera to jest lepsze od Harrego!!

Mrunia pisze...

Santano, błagam Cię, dawaj te teksty komuś do sprawdzenia przed umieszczeniem, bo piszesz strasznie zagmatwanie. Gdybym nie znała tych książek, w życiu bym się nie połapała, co za jeden ten Gale czy Prim, albo co to jest dystrykt. O tym, że raz piszesz w czasie przeszłym, raz w teraźniejszym nie wspominając. Byków ortograficznych czy gramatycznych nie sadzisz, co Ci się chwali, ale powinnaś poprawić styl.

No to przejdę już do rzeczy, czyli samych "Igrzysk". Na film idę dopiero dziś o siedemnastej, więc nic jeszcze o nim powiedzieć nie mogę. Co do książek - naprawdę trudno byłoby znaleźć inną serię, która zrobiła na mnie takie wrażenie. Nie lubię "Igrzysk" tak jak Harry'ego Pottera, nie byłam nimi zachwycona jak "Sillmarilionem", nie porwały mnie jak "Tajemnica Zamku Kant", słowem, nie jest to jedna z moich ulubionych książek. Ale po lekturze żadnej z wyżej wymienionych nie dochodziłam do siebie przez kilka dni, jak po "Kosogłosie". Jeśli macie ochotę na lekką, przyjemną lekturę, to lepiej "Igrzysk" NIE czytajcie.
Nie zrozumcie mnie tylko źle: nie mam zamiaru zniechęcać do czytania, bo to naprawdę kawał dobrej literatury, że tak powiem. Ale o ile "Igrzyska" można by ostatecznie uznać za przyjemną lekturę, to już "W pierścieniu ognia" robi się bardziej złowrogie. A "Kosogłos" jest cholernie, koszmarnie, okropnie i absolutnie dołujący. Spoilerując nieco (chociaż w tak brutalnym miejscu jak Panem takie zakończenie jest chyba oczywiste) powiem, że w trzeciej części jesteśmy świadkami/słyszymy o śmierci takiej masy bohaterów, że osobiście chwilami aż się bałam czytać dalej, żeby nie dowiedzieć się o śmierci kolejnych. Z moich ulubionych bohaterów przeżyła JEDNA osoba.
No właśnie, bohaterowie. Na początek główne trio - Peeta, Katniss, Gale. Zazwyczaj, kiedy głównymi bohaterami książki jest dziewczyna i dwóch chłopaków, od razu wiem, że marne szanse, abym kogoś z nich polubiła. Harry, Ron, Hermiona - Harry'ego nie cierpię, Rona toleruję, Hermiona może być. Bella, Edward, Jacob - pierwsza dwójka budzi we mnie mordercze instynkty, Jacoba znosiłam, dopóki się nie wpoił. Tak samo w "Igrzyskach". Katniss bywa momentami tak cholerrnie irrytująca, że aż ma się ochotę wyć i sądzę, że chyba każdy czytelnik musi mi pod tym względem przyznać rację. Gale'a początkowo lubiłam, choć nie specjalnie, ale w "Kosogłosie" całkiem się do niego zniechęciłam. Co do Peety - przypomina mi on Edwarda Cullena ze Zmierzchu, tylko że, jako postać, jest zbudowany od Edwarda jednocześnie lepiej i gorzej. Lepiej - bo nie jest tak koszmarnie zaborczy i zadufany w sobie; gorzej, bo jest za idealny. Czy on w ogóle ma jakąkolwiek wadę? Ja żadnej nie widzę. Przez to jest zbyt papierowy i nieprawdopodobny. Na miejscu Kotnej u boku tego ideału nabawiłabym się koszmarnych kompleksów. Tak naprawdę zaczęłam go znosić dopiero pod koniec "Kosogłosa", kiedy musiał dochodzić do siebie... Ale nie napiszę, po czym, bo to by był zbyt wielki spoiler.
Moi ulubieni bohaterowie? Po pierwsze - Haymitch. Niby pijak, niby wykolejeniec, ale cholernie sprytny i inteligentny. Dalej Prim - chyba całkowite jego przeciwieństwo - miła, uczynna, słodka, śliczna... Ale też odważna i inteligentna. Mam wrażenie, że pani Collins udało się stworzyć postać, której nie można nie lubić. Dalej Effie i jej wielki, wielki, wielki dzień - taka typowa kapitolanka, dla której walki trybutów są codziennością i nie myśli nawet, że giną dzieci. Dalej Cinna - ciekawa jestem, jaki będzie w filmie, bo wyobrażałam go sobie całkiem inaczej. Dalej Portia - niby poboczna postać, ale ma "to coś". Madge - trochę podobna do mnie z charakteru. Finnick Odair, mrau! - czy trzeba coś wyjaśniać? Johannah Mason - uwielbiam tę dziewczynę. Rue - bo tak i już. Darius - strasznie mi go było żal. Wreszcie - tak, tak! - prezydent Snow.
(A teraz możecie zgadywać, która osoba z wyżej wymienionych przeżyła... :P).

Mrunia_R.E.